Gdy w maju zeszłego roku piłkarze krakowskiej Wisły mogli po raz pierwszy w historii naszego klubu zagrać na Stadionie Narodowym w Warszawie chyba mało kto przypuszczał, że nie minie nawet rok, a znów będą mieli taką okazję. Po dokładnie 335 dniach "Biała Gwiazda" wraca na Narodowy, tym razem po to, aby zagrać o kolejne trofeum - piłkarski Superpuchar.

Podobnie jak przed niespełna rokiem, także i tym razem faworytem bynajmniej nie jesteśmy, w końcu nasz dzisiejszy rywal, a więc Jagiellonia Białystok, to aktualny mistrz Polski, który wciąż liczy się w grze o kolejny tytuł. Choć przyznać trzeba, że po weekendowej wpadce w Gdańsku i porażce z walczącą o utrzymanie Lechią (0-1), poważnie się od powtórzenia krajowego sukcesu oddaliła. "Jaga" ma jednak "swój czas", bo nie tylko jest po prostu jedną z najlepszych drużyn w kraju, co osiągnęła w tym roku historyczny sukces. Za dokładnie osiem dni czeka bowiem białostocką ekipę rywalizacja w ćwierćfinale Ligi Konferencji z hiszpańskim Realem Betis Balompié. Dla naszych więc dzisiejszych przeciwników mecz o Superpuchar, to z jednej oczywiście strony szansa, aby wstawić do gabloty kolejne trofeum, ale z drugiej... trochę niepotrzebny dodatek. Tym bardziej, że w ostatnich latach spotkania o to trofeum sezon piłkarski zaczynały... No ale to już całkiem oddzielna historia. Podobnie jak i opowieść o miejscu rozegrania tej potyczki. W kibicowskie klimaty, czy decyzje PZPN-u - nie ma jednak co w tym momencie wchodzić i nad nimi się rozwodzić.

Skupiając się więc na samym sporcie warto dodać, że dla wiślaków to po prostu kolejna okazja do tego, by rozegrać spotkanie o coś więcej, niż o szarą, ligową rzeczywistość. No i z rywalem, który nie będzie się przez 90 minut skupiał tylko na obronie. Niestety defensywę Jagiellonii nie sprawdzi Ángel Rodado, który z powodu kontuzji na razie musi myśleć o leczeniu swojego barku, co jest oczywiście ogromnym osłabieniem "Białej Gwiazdy". Jego rolę przejąć będą musieli więc inni zawodnicy, zresztą kto wie na jak długo nasz "hiszpański as" wypadnie z gry, więc i Wisła przestawić będzie musiała się być może na zupełnie inne granie. No i odpowiedzialność za zdobywanie bramek rozkładać będzie musiała się inaczej.

Czeka nas więc dziś wieczorem kolejne - mamy nadzieję, że emocjonujące wydarzenie - a w nim, choć jak już wspomnieliśmy faworytem nie jesteśmy, to jak to w piłce nożnej bywa - możemy postarać się o niespodziankę, bo też Wisła lubi "wielkie mecze", co nie jeden już raz udowadniała. W maju 2024 roku Narodowy okazał się dla nas szczęśliwy, czy takim będzie też dziś?