Piątek, 11 stycznia 2008 r.

W trosce o synów

- Mauro junior ma osiem, Tiago siedem lat. Obaj są w Polsce od ponad sześciu. Dla nich Polska to codzienność, ich normalny świat, inny ledwie znają. Chodzą do prywatnej szkoły, bardzo dobrze mówią po polsku. Dlatego mam dylemat, gdzie osiedlić się po zakończeniu kariery - mówi Mauro Cantoro. Jest jednym z symboli Wisły Kraków. Gra w niej od ponad sześciu lat i zdobył trzy tytuły mistrzowskie. Przetrwał też wszystkie burze w klubie z ulicy Reymonta, gdy kilku trenerów miało innych faworytów. - Na końcu zawsze wystawiali mnie - powtarza z satysfakcją 32-letni pomocnik.

Odpoczął już pan po długiej podróży z Argentyny?

Mauro Cantoro: - Nie ma problemu, zmęczony byłem tylko przez jeden dzień. Mam silny organizm, zawodowo gram w piłkę, no i latam przez Atlantyk od dziesięciu lat.

W tym roku ile to trwało?

- Dwadzieścia kilka godzin. Z Buenos Aires przez Mediolan, tam samolot był opóźniony, ale w końcu wylądowaliśmy w Krakowie. Jest to duży wysiłek dla organizmu, ale nie ma innego wyjścia. Moja żona Adriana, synowie Mauro junior i Tiago z roku na rok znoszą to coraz dzielniej.

Bywało gorzej?

- Tak, gdy dzieci były mniejsze. Pamiętam, jak się latało z dwoma przesiadkami: Kraków - Warszawa - Paryż - Buenos Aires. To stały temat wśrod piłkarzy spoza Europy. W naszym klubie są przecież Brazylijczycy Cléber i Jean Paulista, Australijczycy Michael Thwaite i Jacob Burns. Czasem podróżują dłużej ode mnie. Dlatego nie narzekam.

Źródło: Przegląd Sportowy


 vip


Zobacz także:



Najczęściej czytane w ostatnim tygodniu:


Dodaj komentarz:


Nick:

Temat:

Tekst:

UWAGA: Dodając komentarz akceptujesz naszą politykę prywatności » oraz regulamin komentarzy »

Nikt nie komentował jeszcze tej informacji. Może Ty to zrobisz?