Operacja Standard - mają kim postraszyć

Po wczorajszym ogólnym omówieniu naszego pucharowego rywala czas na więcej szczegółów. Zapraszamy do naszego spojrzenia na drużynę Standardu, która ma kim postraszyć wiślaków, ale można też w niej znaleźć słabsze punkty.
Bramkarz
Niekwestionowanym liderem na pozycji golkipera jest w Standardzie Turek Sinan Bolat. A najwięcej mówiło się o nim w grudniu 2009 roku, kiedy to w meczu Ligi Mistrzów z holenderskim AZ pobiegł w 95. minucie pod holenderską bramkę przy rzucie rożnym, a jego trafienie dało Standardowi remis 1-1 i awans do rozgrywek Ligi Europy! gdzie Belgowie odpadli dopiero w ćwierćfinale z niemieckim HSV, pokonując jeszcze Salzburg i Panathinaikos. Jako zaś ciekawostkę warto wspomnieć, że w meczu tym grał... Kew Jaliens.
Obecny sezon jest czwartym Bolata w Standardzie i kibice "Les Rouches" nie wyobrażają sobie, aby ich bramki strzec miał ktoś inny. Bo choć Bolatowi zdarzają się błędy – jak choćby ten z niedzielnego meczu z Anderlechtem – to najczęściej wychodzi on obronną ręką z konfrontacji z napastnikami. To bezapelacyjnie pewny punkt belgijskiej drużyny, a zważywszy na fakt, że ma dopiero 23 lata – kariera tak naprawdę dopiero przed nim.
Obrona
Patrząc na dokonania Standardu w Lidze Europy można by powiedzieć, że gorzej być nie może. W sześciu grupowych meczach Belgowie stracili zaledwie jedną (!) bramkę, co niewątpliwie jest zasługą wspomnianego wyżej Bolata, ale też dobrze grającej defensywy klubu z Liège. Widać zresztą wyraźnie, że zespół ten przykładał dotąd baczną uwagę do gry w europejskich rozgrywkach i podchodził do nich z pełną koncentracją.
Liderem defensywy, która zjawi się przy Reymonta, jest Belg Sébastien Pocognoli, który zawsze i wszędzie jest... pierwszy. I mamy tutaj na myśli zwłaszcza te gorszące momenty, gdy dochodzi do szarpaniny, czy sprzeczki między zawodnikami. Sébastien takiej okazji nigdy nie przepuści. I choć daleko mu z brutalnością do byłego już gracza Standardu, Axela Witsela (o czym przekonał się Marcin Wasilewski), to śmiało nazwać go można boiskowym rozbójnikiem. Jako zaś boczny obrońca lubi włączać się do akcji ofensywnych i czasami wystawiany jest też na boku pomocy. Jest też częstym wykonawcą stałych fragmentów gry, a ze swoich powinności obronnych wywiązuje się dość pewnie, choć i jemu zdarzają się błędy, które szybko naprawia faulami. Nic więc dziwnego, że w bieżącym sezonie ligi belgijskiej ma już na swoim koncie 7 żółtych kartek.
Równie "żółty" jest środkowy obrońca Standardu, Brazylijczyk Felipe, który wraz z Laurentem Cimanem najczęściej tworzą parę środkowych obrońców. I choć obydwaj grają twardo, to właśnie ta dwójka jest naszym zdaniem najsłabszym ogniwem w belgijskim zespole. Obydwaj panowie często popełniają błędy i jeśli już Standard traci gole, to wtedy, gdy Felipe, Ciman lub konkurujący z nimi o miejsce w składzie Kanu - zaśpią przy układaniu pułapki ofsajdowej lub zwyczajnie nie trafią w piłkę. I miejmy nadzieję, że w rywalizacji z Wisłą zaliczą podobne wpadki.
Czwartym obrońcą Standardu jest urodzony na Haiti i silny fizycznie prawy obrońca Réginal Goreux. Z nim wiślacy mogą mieć więcej problemów, ale szybki Patryk Małecki kilka razy powinien go postraszyć.
Pomocnicy
Środkowa formacja Standardu opiera się głównie na skrzydłowych, bo właśnie bokiem boiska Belgowie atakują najskuteczniej i najbardziej niebezpiecznie. Strzałem zaś w dziesiątkę okazało się ściągniecie zimą z Nantes Serge'a Gakpé, który bardzo dobrze wkomponował się w zespół, z marszu wywalczył miejsce w podstawowym składzie i stał się ulubieńcem publiczności ze Stade Maurice Dufrasne. Na 24-letniego reprezentanta Togo będą musieli nasi obrońcy uważać szczególnie, ale nie tylko na niego, bo po drugiej stronie bryluje 22-letni Geoffrey Mujangi Bia, który jest równie przebojowy i zapewne nie raz ucieknie naszym obrońcom.
W środku pola pewniakami do gry są natomiast Francuz William Vainqueur oraz Belg Yoni Buyens - i choć obydwaj mają zaledwie po 23 lata, to są już doświadczonymi zawodnikami, a trener José Riga ma w jeszcze obwodzie ich rówieśnika, Islandczyka Birkira Bjarnasona - co łatwo przekłada się na stwierdzenie, że w pomocy Standardu brylują młodzi zawodnicy na "dorobku", którym po prostu chce się grać. I choć szybkości i techniki skrzydłowych można się obawiać, to w środku i Wisła ma kim Belgów postraszyć. Cezary Wilk i Gervasio Núñez są w stanie zneutralizować rywali, a dodatkowo Vainqueur potrafi zachować się nieodpowiedzialnie. Za taką właśnie postawę dostał niedawno czerwoną kartkę i kibice mogą spodziewać się być może zaczepek lubiącego prowokacje Núñeza... Choć niekoniecznie to pochwalamy.
Atak
Tutaj nie mamy najlepszych informacji, bo do brylujących w tej formacji Cyriaca Gohi Bi oraz Michy'ego Batshuayia dołączył właśnie najbardziej doświadczony i uważany za najbardziej wartościowego gracza Standardu - Mémé Tchité.
Burundyjczyk leczył od dwóch miesięcy kontuzję i wrócił do gry właśnie na niedzielny mecz z Anderlechtem, od razu wpisując się na listę strzelców, po pewnym wykonaniu rzutu karnego. Potem wprawdzie mógł załatwić sprawę belgijskiego szlagieru i podwyższyć na 2-0, ale zmarnował sytuację sam na sam z bramkarzem "Fiołków". Ciężko więc po jednym spotkaniu wyrokować w jakiej jest formie, ale już sama jego obecność dodaje reszcie zawodników Standardu pewności siebie.
Co natomiast ciekawe - jego powrót, jeśli nie będzie skuteczny, może być też złym krokiem w belgijskim zespole, bo Tchité zepchnął na ławkę bardzo ostatnio bramkostrzelnego 18-latka (!) Batshuayia, gdyż trener Riga ma więcej zaufania do pochodzącego z Wybrzeża Kości Słoniowej Cyriaca. Ta dwójka radziła sobie zresztą nieźle pod nieobecność lidera ataku Standardu, ale też przyznać trzeba, że ich skuteczność była momentami bardzo przeciętna. Potrafili na spółkę nie wykorzystać wręcz bajecznych sytuacji, co nie zmienia faktu, że od grudniowej kontuzji swojego bardziej doświadczonego kolegi Batshuay zdobył aż 7 bramek, a Cyriac 3.
Cała trójka będzie bez wątpienia bardzo groźna, bo choć nie są to wysocy i specjalnie silni fizycznie gracze (tylko Batshuay ma 180 cm, Cyriac i Tchité mają odpowiednio 173 i 176 cm wzrostu), to bazują na szybkości i technice. Ważna będzie też tutaj aktywność sędziów, bo wraz ze skrzydłowymi lubują się oni w symulowaniu fauli w polu karnym, co w Belgii często im się udaje.
Czeka więc wiślaków - jak widzicie - ciężkie zadanie. Standard to w dużej mierze młodzi zawodnicy, którzy już sporo osiągnęli i dla nich mecze na wyższym niż nam znany poziom to normalność.
Nie oznacza to oczywiście, że wiślacy są bez szans, ale aby przejść będących w "rytmie meczowym" wicemistrzów Belgii - trzeba będzie zagrać dwa mecze na naprawdę wysokim i dobrym poziomie.
I mamy nadzieję, że powyższym artykułem przybliżyliśmy Wam to co obecnie prezentuje i czym nas straszyć będzie Standard.
Redakcja
Tagi:
Zobacz także:
- « QR Code - może się komuś przyda?
- « Młodzi wiślacy w ćwierćfinale mistrzostw Polski
- « Tylko Wisła i Lech bez wzmocnień
- « Z Lechem w piątek lub w niedzielę
- Mecz Wisły Can-Pack z ZVVZ USK na TVP Sport »
- Hiszpan sędzią meczu Wisły ze Standardem »
- 20-tka Standardu na Wisłę »
- Na meczu Wisła - Standard będzie co najmniej 19 tysięcy kibiców »
Najczęściej czytane w ostatnim tygodniu:
- « Raport medyczny: Ángel Rodado
- « Podsumowanie 25. kolejki Betclic I Ligi
- « Skromna wygrana z beniaminkiem. Wisła - Kotwica 2-1
- « Sytuacja kadrowa Wisły przed meczem z Kotwicą
- « Sytuacja kadrowa Wisły przed meczem o Superpuchar Polski
- « Wisła gra z Kotwicą Kołobrzeg! Zapraszamy na relację tekstową live!