Obserwujemy grę. Po meczu Wisła - Arka

Zapoczątkowana na naszych łamach przed tygodniem próba analizy gry wiślaków, przyjęta została przez Was bardzo dobrze, a to oznacza, że nie pozostaje nam nic innego, jak tematykę kontynuować. Z tym większą radością robimy to po wygranym spotkaniu, bo podopieczni Joana Carrillo dopisali w potyczce z nieobliczalną ekipą Arki Gdynia jakże ważny komplet punktów.
Wisła od początku spotkania z zespołem z Gdyni chciała grać ofensywnie, mocno "siadając" na swoim rywalu. Co z kolei zrozumiałe Arka bardziej skupiła się na poczynaniach defensywnych, niżeli frontalnych atakach. Widoczne jest to nie tylko po średniej pozycji zawodników i bardzo głębokim ustawieniu obrońców gości, ale również po średnim posiadaniu futbolówki. Tylko w pierwszym kwadransie Wisła utrzymywała się przy piłce przez 61% czasu gry, co jednak zaowocowało... golem dla gdynian! W kolejnych dwóch kwadransach spotkania "Biała Gwiazda" wcisnęła jednak drugi oraz trzeci bieg, dalej w podobnym stopniu utrzymując się przy piłce, ale oddając aż dziewięć strzałów, z czego dwa okazały się tymi, które poszybowały w światło bramki.
To co zaważyło na końcowym wyniku, to niewątpliwie stałe fragmenty gry, po których nasza drużyna, za sprawą prawdziwego snajperskiego instynktu Zorana Arsenicia, zdobyła aż dwa gole. Wisła, tylko w spotkaniu z Arką, osiągnęła pod tym względem identyczny wynik, niż w całej rundzie jesiennej, kiedy to tylko w dwóch przypadkach dośrodkowanie w pole karne z piłki stojącej, znalazło adresata, który wpakował ją do siatki (Jakub Bartkowski w meczu z Pogonią Szczecin oraz Marcin Wasilewski w potyczce derbowej). W tym miejscu warto zwrócić uwagę na aż siedem różnych wariantów stałych fragmentów gry, jakimi krakowianie próbowali zaskoczyć rywali w sobotni wieczór, a porównując ten aspekt z podobnymi statystykami z rundy jesiennej, można mówić o prawdziwej... deklasacji Wisły Joana Carrillo, względem tej Kiko Ramíreza. W rundzie jesiennej Wisła na mecz popisywała się niewiele ponad… dwoma wariantami rozegrania stałego fragmentu! Te zaś, w meczu z Arką, Wisła wykonywała z aż 67-procentową skutecznością, dzięki czemu po końcowym gwizdku to "Biała Gwiazda" mogła cieszyć się z kompletu punktów, zdobytego po prawdziwym thrillerze.
Możliwe, że tych emocji byłoby mniej, gdyby nie centymetrowy spalony Carlosa Lópeza, któremu wideoweryfikacja zabrała już drugą bramkę w tym sezonie (wcześniej podobna sytuacja miała miejsce w meczu z Sandecją Nowy Sącz). Gdyby nie - dla niektórych kontrowersyjny - system VAR, Carlitos miałby już na swoim koncie aż 18 bramek! Warto jednak zwrócić uwagę na statystyki hiszpańskiego snajpera Wisły Kraków, bo w dwóch spotkaniach rundy wiosennej wypadają one, w porównaniu do tych z jesieni, dość... blado. W poprzednim roku hiszpański snajper "Białej Gwiazdy" mógł bowiem pochwalić się 66% skutecznością dryblingów i 33% wygranych pojedynków "na ziemi". Runda wiosenna w wykonaniu Carlitosa jak na razie pod tym względem na kolana nie powala. W spotkaniach z Lechią oraz z Arką tylko kolejno 11 i 33 procent dryblingów zakończyło się powodzeniem oraz w 19 i 25 procentach to Carlitos wychodził górą w pojedynkach "na ziemi". Diametralną różnicę widać więc gołym okiem, a tłumaczyć ją można na różne sposoby, a jednym z nich może być… zimowa aura, jaka aktualnie panuje na boiskach Ekstraklasy. To bowiem w równie zimnym grudniu nasz napastnik zaliczał widoczny "zjazd" statystyczny, jeżeli chodzi o procent udanych zwodów, a ta tendencja ma swoje potwierdzenie także w kolejkach rozgrywanych w tym miesiącu. Możliwe też jest to, że obrońcy w lidze po prostu "nauczyli się" grać na Carlosa Lópeza? A o tym, z jaką skutecznością interwencji wykazywać się będą w następnych starciach z Carlitosem, przekonamy się w kolejnych spotkaniach. Suche liczby mogą dać jednak wiele do myślenia.
Podsumowując spotkanie z Arką nie można pominąć jednego z najlepszych zawodników naszej drużyny, co również sami dostrzegliście w pomeczowych ocenach. Mowa oczywiście o Polu Llonchu, który według Was zasłużył na wynik 7.48 punktów, a jego ogólna imponująca postawa, ma również odzwierciedlenie w pomeczowych statystykach. Llonch w spotkaniu z Arką, nie wliczając zawodników linii defensywnej, to najlepiej odbierający piłkę zawodnik w naszej drużynie oraz gracz, który najczęściej "nabywał" futbolówkę (czyli wygrywał pojedynek, który powoduje stratę piłki przez przeciwnika z dalsza możliwością prowadzenia szybkiego ataku). Ponadto Pol przebiegł w sobotę 12,15 km, jednak w przeciwieństwie do meczu z Lechią, nie był to pierwszy wynik tego spotkania. Od Lloncha lepszy okazał się pod tym względem Jesús Imaz, który miał aż 12,53 przebiegniętych kilometrów. Postawa Imaza mogła cieszyć już w Gdańsku, gdzie pomimo przestrzelonej dogodnej sytuacji, popisał się aż pięcioma kluczowymi podaniami, mimo że na boisku przebywał tylko 33 minuty! Dzięki dobrej postawie tydzień temu, w sobotni wieczór "posadził" on na ławce Patryka Małeckiego, odwdzięczając się jednak za to trenerowi Carrillo nie tylko piękną bramką, ale i najlepszym procentem celnych podań (89%) oraz aż 62-procentową skutecznością w pojedynkach, czym o kilka długości wyprzedził pozostałych zawodników naszej drużyny, znów nie wliczając w to zawodników lini obronnych. Aby zobrazować do jakiego stopnia ten wynik może imponować, posłużymy się porównaniem tych danych do pozostałych statystyk z trwającego sezonu, mówiących o tym, że od Imaza w meczu z Arką, z zawodników linii ofensywnych, w tym sezonie lepszy był tylko Rafał Boguski, w zremisowanym spotkaniu z Jagiellonią, który wykręcił wówczas wynik porównywalny, oscylujący w granicach 64 procent. Imaz to również najczęściej faulowany w sobotę piłkarz w naszym zespole (sześciokrotnie). Po statystykach łatwo również zauważyć prosty fakt, że Imaz przez pełne 90 minut był "pod grą", przyjmując najwięcej piłek z zawodników linii ataku (38), często cofając się po futbolówkę głębiej do środka pola (patrz: grafika pokazująca średnią pozycję piłkarzy).
Ostatecznie "Biała Gwiazda" zaserwowała nam w sobotni wieczór prawdziwy emocjonalny rollercoaster, finalnie jednak ze szczęśliwym zakończeniem. Co interesujące, dzięki zwycięstwu nad Arką Joan Carrillo... goni swojego poprzednika, Kiko Ramíreza, pod względem punktów zdobytych z drużynami z pierwszej ósemki tabeli. Ramírez zdobył w nich jesienią tylko "pięć oczek", na trzydzieści możliwych, a aktualny szkoleniowiec naszej drużyny, po pierwszym spotkaniu z zespołami z ligowego "topu", może pochwalić się stuprocentową skutecznością. Do tej statystyki wrócimy jednak za czas jakiś, bo też Wisłę w nadchodzących kolejkach sezonu zasadniczego czekają m.in. starcia z Koroną, Jagiellonią, Legią i Lechem. W walce o "grupę mistrzowską" kluczowe mogą więc być takie spotkania, jak to w najbliższy weekend, czyli z Piastem Gliwice. Po nim zaprosimy Was na kolejną odsłonę serii "obserwujemy grę".
KK
Tagi:
- Felieton
- Analiza
- Ekstraklasa
- Wisła Kraków
- Arka Gdynia
- Joan Carrillo
- Kiko Ramírez
- Zoran Arsenić
- Jakub Bartkowski
- Marcin Wasilewski
- Carlos López
- Pol Llonch
- Jesús Imaz
- Patryk Małecki
- Rafał Boguski
Zobacz także:
- « Podsumowanie 23. kolejki LOTTO Ekstraklasy
- « Ruszyła druga tura sprzedaży karnetów
- « Zoran Arsenić najlepszym wiślakiem w meczu z Arką
- « Dwóch wiślaków w jedenastce kolejki
- Aleksander Buksa powołany do kadry U-15 »
- Wisła Kraków zakontrakowała juniora Lecha Poznań! »
- Ruszyła sprzedaż biletów na mecz z Koroną Kielce »
- Zbigniew Dobrynin sędzią meczu Piast - Wisła »
Najczęściej czytane w ostatnim tygodniu:
- « Najważniejsze są punkty. Warta - Wisła 0-1
- « Podsumowanie 26. kolejki Betclic I Ligi
- « Bez kompleksów, ale i bez trofeum. Jagiellonia - Wisła 1-0
- « Wisła gra z Wartą! Zapraszamy na relację tekstową live!
- « Sytuacja kadrowa Wisły przed meczem z Chrobrym
- « Ryszard Tarasiewicz: - Na tę jedną bramkę zasłużyliśmy