Jerzy Brzęczek: - Biorę ten wynik na siebie

- Jest to ciężkie do wytłumaczenia. Prowadziliśmy 2-0 i wszystko wydaje się jest pod kontrolą, po czym tracimy bramkę kontaktową i wtedy przestajemy żyć na tym boisku, przestajemy kontrolować sytuacje i następne ciosy spowodowały, że zawodnicy nie wiedzieli już w jaki sposób mają się zachowywać - powiedział po porażce w Radomiu, która przesądziła o naszej degradacji, trener Jerzy Brzęczek.
- To jest straszne, że mając mecz o życie i w takiej sytuacji, kiedy to spotkanie tak dobrze nam się układa, bo prowadziliśmy 2-0, a doprowadziliśmy do takiej katastrofy i w konsekwencji przegrywamy 2-4 - dodał trener.
Opiekun zespołu z ulicy Reymonta został zapytany o to, że pod jego wodzą Wisła nie potrafiła wygrywać, bo zwyciężyła w tylko jednym spotkaniu.
- Biorę ten wynik na siebie. Przychodząc do Wisły Kraków wiedziałem jak trudna jest sytuacja. Oczywiście to jedno zwycięstwo to jest zdecydowanie za mało, co nie oznacza, że w tych poprzednich spotkaniach, jak również dzisiaj prowadząc 2-0, nie powinniśmy odnieść więcej zwycięstw. I zdobyć więcej punktów. Myślę, że na to złożyło się wiele czynników, które doprowadziły do tej sytuacji, ale oczywiście jako trener biorę za to odpowiedzialność - przyznał były selekcjoner.
Kolejne z pytań dotyczyło ewentualnej przyszłości Brzęczka w Wiśle Kraków.
- Teraz jest taki moment, że wszyscy jesteśmy rozczarowani. To nie jest na dziś łatwa sytuacja, ale też nie chcę rozmawiać na temat zawodników, ani też na temat mojej przyszłości. I tego co będzie się działo. To co się wydarzyło to coś strasznego dla klubu, dla kibiców, którzy cały czas fantastycznie wspierali drużynę. I pozostaje tutaj niedosyt oraz wściekłość na to z mojej strony. W tym decydującym meczu prowadziliśmy 2-0 i ta sytuacja jest ciężka do wytłumaczenia. Jest nie do zaakceptowania. W w tych decydujących momentach brakowało zawodnika, który w jakiś sposób byłby osobowością i potrafiłby na boisku pewne rzeczy zrobić, wziąć ciężar, krzyknąć i to było w wielu spotkaniach decydujące. Były mecze, w których prowadziliśmy i nie potrafiliśmy tego zamknąć, a bramki traciliśmy w ostatnich sekundach poszczególnych spotkań - mówił trener.
Nie może więc dziwić, że Brzęczek został zapytany o źle w związku z tym co się działo - zbudowaną drużynę.
- To nie czas dzisiaj i na gorąco, gdy są emocje, robić podsumowania, ale na pewno do tej sytuacji doprowadziło wiele czynników. I to trzeba na spokojnie przeanalizować i zastanowić się. Wisła Kraków na pewno będzie dalej funkcjonować, choć przed nami ciężki czas, z przygotowaniem się do następnego sezonu w wielu aspektach. Ważną rzeczą będzie zachowanie rozwagi oraz szybkie przeanalizowanie tej sytuacji i przygotowywanie się do tego co będzie nas czekać po przerwie letniej - przyznał.
Trener Wisły został także zapytany o pomeczową atmosferę w szatni Wisły.
- Było w niej milczenie. Przekazałem drużynie swoje słowa, ale dla tych wszystkich, którzy przeżyli taki moment to zdają sobie sprawę jaka może w szatni panować atmosfera i jak może to wyglądać. Nie jest to przyjemny widok, ale to jest część i element piłki nożnej, czyli że w którymś momencie niestety nie zdobywasz tego co powinieneś zdobyć, będąc w tak wielkim klubie, jak Wisła Kraków - mówił trener.
Brzęczek został także zapytany o to, co diagnozował już jego poprzednik, czyli Adrián Guľa, a mianowicie - niewystarczającą świadomość zatrudnionych piłkarzy za klub, w którym ci się znaleźli.
- Nie chcę na gorąco teraz oceniać, ale patrząc na ilość rozegranych spotkań i ilość zwycięstw, to cały czas to powtarzałem - tutaj nie ma problemów z zaangażowaniem w treningi i mecze, ale te decydujące momenty to jakość i wyrachowanie, a także doświadczenie i osobowości. Ponadto kontuzje Alana, Kuby miały duży wpływ na to. W szatni byli ponadto zawodnicy, którzy nigdy nie grali o utrzymanie, a będąc pod taką presją i w takim klubie nie potrafili sobie z tym poradzić - przyznał Brzęczek.
Na zakończenie były selekcjoner został zapytany o to, czy może niepotrzebnie podejmował się pracy w Wiśle Kraków.
- Oczywiście, że trzeba było podjąć się tego wyzwania. Teraz najłatwiej byłoby powiedzieć po co i na co? A jeszcze raz powtarzam, że trzeba zachować pewien obiektywizm i przeanalizować te wszystkie rzeczy, które działy się od momentu mojego przyjścia. Na pewno nie było łatwo, gdy traciliśmy bramki w doliczonym czasie gry. W meczu z Lechem, w którym gdyby bramka na 2-0 była uznana, to byśmy wygrali. A gola straciliśmy w 97. minucie. Za każdym razem i dla tych piłkarzy byliśmy bardzo blisko zwycięstwa oraz punktów, a koniec był taki, że zostawało nam tylko jedno oczko. To były trudne rzeczy do przetrwania i zmotywowania zawodników i do tej świadomości, że w kolejnym spotkaniu musimy zrobić wszystko, by zdobywać punkty. I w wielu meczach, choć wychodziliśmy na prowadzenie, to nie potrafiliśmy później zadać kolejnego ciosu. A to co dziś się wydarzyło, to jest podsumowanie całego roku i tego co się wydarzyło z drużyną w takich sytuacjach, gdy były momenty na boisku, gdy przeciwnik zdobywał przewagę, a nam brakowało zawodników, którzy są prawdziwymi liderami i wzięliby to w swoje ręce - zakończył Brzęczek.
Źródło: Canal+ Sport
Redakcja
Tagi:
Zobacz także:
- « Michal Frydrych: - Ten spadek nie zrobiliśmy dzisiaj
- « Statystyki meczu: Radomiak - Wisła
- « Podsumowanie 33. kolejki PKO Ekstraklasy
- « Rycerze wiosny. Tutaj jeszcze nie wszystko jest rozstrzygnięte
- Drużyna Aleksandra Buksy spadła z Serie A »
- Mariusz Lewandowski: - Wróciliśmy z dalekiej podróży »
- Wiceprezes zapowiada głęboką restrukturyzację wiślackiej szatni »
- Jedenaście lat grzechów przeszłości oraz błędów teraźniejszości Wisły Kraków »
Najczęściej czytane w ostatnim tygodniu:
- « Bez choćby punktu... Miedź - Wisła 2-1
- « Mariusz Jop: - Niestety musimy przełknąć gorycz porażki
- « Wisła gra z Miedzią! Zapraszamy na relację tekstową live!
- « Podsumowanie 24. kolejki Betclic I Ligi
- « James Igbekeme piłkarzem meczu Wisła - Górnik Łęczna
- « Sytuacja kadrowa Wisły przed meczem z Miedzią