Poniedziałek, 13 czerwca 2005 r.

Mirosław Szymkowiak: - Mistrz i wicemistrz zarazem

- Przeżyłem bardzo duży szok kulturowy i do tej pory, może już nie codziennie, ale budzę się w Trabzonie o godz. 4.10 czy 4.12, gdy są pierwsze nawoływania do modlitwy - mówi mistrz Polski i wicemistrz Turcji Mirosław Szymkowiak.

Michał Białoński: Najpierw z Trabzonsporem zdobył Pan wicemistrzostwo Turcji, a teraz przyznano Panu medal za mistrzostwo z Wisłą, w której grał Pan w rundzie jesiennej. To udany sezon?

Mirosław Szymkowiak: Cały czas powtarzam, że to mistrzostwo jest dla mnie połowiczne, ale i tak bardzo się z niego cieszę. To mój szósty tytuł, zdobyłem też cztery wicemistrzostwa, trochę więc w Polsce osiągnąłem. Teraz staram się jak najlepiej reprezentować nasz kraj za granicą. Na razie mi się udaje. Zawsze jest bardzo ciężko powtórzyć sukces, który się osiągnęło. Ale będę do tego dążył.

Nie gra Pan już w Polsce od pół roku, a i tak w klasyfikacji asyst wyprzedzili Pana tylko koledzy z Wisły - Maciej Żurawski i Marek Zieńczuk.

- Faktycznie, runda jesienna była dla mnie niezwykle udana. Legia pogubiła bardzo dużo punktów, Groclin też. Wiele osób ma pretensje, że Wisła nie prezentuje już tego stylu, ale przecież odeszło trzech ludzi, a przyszło dwóch: Radek Sobolewski i Vlastimil Vidlička, z tego tylko Radek grał w pierwszym składzie. Drużynie w nowym składzie ciężko się od razu rozbujać. Tym bardziej że Radek jest defensywnym zawodnikiem, a Wisła zawsze grała ofensywnie.

To Mauro Cantoro ma Pana zastąpić w zadaniach ofensywnych. Łatwo się przestawić po trzech latach gry w roli defensywnego?

- Ciężko, ale Wisła zrobiła świetny zakup. Pozyskała Konrada Gołosia z Polonii. Zauważyłem go już po dwóch czy trzech meczach rozegranych w Polonii. Pamiętam, że w rozmowie z ówczesnym wiceprezesem Kapką doszliśmy do wniosku, że warto go kupić. Ma ciąg na bramkę, ale gdy już zacznie z Wisłą trenować, chłopcy muszą go jeszcze nauczyć, żeby szybciej oddawał piłkę, bo na razie niepotrzebnie długo ją "holuje".

Zanosi się na odejście Macieja Żurawskiego i kto wie, czy nie do Trabzonu. Poradziłby Pan mu przyjście do tego klubu? Jak tam wygląda życie sportowca?

- Sportowiec niemal cały czas siedzi w domu. W Turcji piłkarze w ogóle nie wychodzą wieczorami na miasto, żeby zjeść kolację. Po prostu nie da się. Kibice do tego stopnia są fanatyczni. Napastują, atakują cały czas. Gdy tylko usiądziesz w restauracji, co chwilę musisz rozdawać autografy, pozować do zdjęcia. Z tego wszystkiego nie masz czasu, żeby zjeść, bo robią z tobą ze sto zdjęć.

Jak wypada Wisła w porównaniu z Trabzonsporem?

- Wisła z rundy jesiennej ze mną w składzie była lepsza od Trabzonsporu. Ale teraz mój klub chce kupić kilku zawodników, chce na poważnie walczyć o Ligę Mistrzów, Wiśle będzie więc ciężko.

Czy piłkarz z Europy nie przeżywa szoku kulturowego po przyjeździe do Turcji?

- Każdy przeżywa. To nieuniknione. Ja przeżyłem bardzo duży i do tej pory, może już nie codziennie, ale budzę się o godz. 4.10 czy 4.12, gdy są pierwsze nawoływania do modlitwy. Słyszy się je pięć razy dziennie. Jeszcze inne rzeczy mnie szokują. Na przykład przed wyjściem na rozgrzewkę chłopaki rozkładają swoje - nie wiem, jak to powiedzieć, żeby nikogo nie obrazić - dywany i zaczynają się modlić przed meczem. Dla mnie to jest szok, bo ja zawsze się rozgrzewam i do mnie tylko mówią: "Simek, Simek przejdź do boku" i się modlą. Cały czas czegoś nowego doświadczam, ale się cieszę, bo to dla mnie nowe wyzwania.

Źródło: gazeta.pl


 Piotr


Zobacz także:



Najczęściej czytane w ostatnim tygodniu:


Dodaj komentarz:


Nick:

Temat:

Tekst:

UWAGA: Dodając komentarz akceptujesz naszą politykę prywatności » oraz regulamin komentarzy »

Nikt nie komentował jeszcze tej informacji. Może Ty to zrobisz?