Alan Uryga: - Duże zdenerwowanie i rozczarowanie

- Nie tak wyobrażaliśmy sobie ten pierwszy mecz - przyznał kapitan krakowskiej Wisły Alan Uryga, po fatalnej dla nas inauguracji w lidze w 2025 roku, bo przegraliśmy na własnym stadionie 0-1 ze Zniczem Pruszków.
Mówiąc delikatnie inauguracja niezbyt udana.
Alan Uryga: - Niezbyt udana, to rzeczywiście delikatne określenie, absolutnie. Nie tak wyobrażaliśmy sobie ten pierwszy mecz, więc co mogę powiedzieć, nie dało się zrealizować nic z tego, co sobie zaplanowaliśmy, więc duże, duże zdenerwowanie i rozczarowanie.
Z czego to wynika, że Wisła zawsze gra tak samo? To znaczy gnieciemy, gnieciemy, gnieciemy, gdzieś tam może jakaś bramka wpadnie, ale nie zmienia się styl drużyn. To zależy od przeciwnika? Bo na przykład nie ma w ogóle strzałów z dystansu.
- Wydaje mi się, że wynika to bardziej z decyzyjności, czyli indywidualnych decyzji, bo rozmawiamy o tym, trenujemy to, byśmy uczuleni na to, że będziemy musieli próbować strzał z dystansu w tym meczu, zwłaszcza z takim przeciwnikiem, który broni wieloma zawodnikami w linii i zagęszcza ten sektor pod bramką, który dobrze broni dośrodkowań, więc mówiliśmy o tym, że musimy strzelać z dystansu. Po prostu nie zrealizowaliśmy tego, więc to kwestia decyzji.
To wyglądało tak, że przeciwnik ma dwie, trzy akcje, strzela jednego gola i potem jest już bicie głową w mur. A Wisła ma jeden pomysł na swoją grę, czyli piłka do skrzydła i jak się uda dośrodkować to dobrze, a najczęściej kończy się to na pierwszym obrońcy. I tak nasze akcje w większości wyglądają.
- Oczywiście, że jesteśmy przygotowani na różne warianty i pod różne systemy bronienia przeciwnika. To, że wychodzi tak w meczu, to później jest też pewnie kwestia tego, jak przeciwnik broni, na co pozwala. Kiedy jest tak ciasno w środku, kiedy tych zawodników jest bardzo dużo i ciężko jest wepchnąć piłkę prostopadłą lub rozegrać coś właśnie krótkimi odaniami środkiem, no to nastawiamy się bardziej na grę skrzydłami. I wydaje mi się, że finalna ocena wynika z tego, że nie przyniosło to żadnych konkretów. Wydaje mi się, że gdyby dwie, trzy wrzutki z boku, które mieliśmy dogodne sytuacji do dośrodkowania, byłyby dokładne i skończyłyby się bramkami, to mówilibyśmy teraz o tym, że świetnie przygotowaliśmy plan na Znicz Pruszków. Bo też o tym mówiliśmy, że raczej jeśli gdzieś będzie miejsce, no to przez styl gry Znicza, to raczej te skrzydła. W pierwszej połowie nie stworzyliśmy sobie zbyt wielu sytuacji z racji tego, że nie wygrywaliśmy pojedynków na skrzydłach. Nawet miałem wrażenie, że zbyt mało razy próbowaliśmy wchodzić w te pojedynki "jeden na jeden". W drugiej połowie było tego o wiele więcej, ale zabrakło konkretu, zabrakło jakości przy tym ostatnim podaniu, które zamieniłoby się w asystę.
Czy to też nie jest tak, że gdy drużyna traci bramkę, to tak jakby spuszcza trochę głowę? W pierwszej połowie dostaliśmy "gonga" i już do jej końca było takie trochę szarpanie. Sam zresztą uspokajałeś kolegów z drużyny, żeby spokojniej tę piłkę rozgrywać, a jednak była "szarpanina".
- Pewnie mentalnie działa to jak zwykle. To jest część futbolu, że gra się tymi emocjami. Oczywiście tak jak Panu powiedziałem, starałem się chłopakom przekazywać, że jeszcze jest dużo czasu, że nic się nie stało i powinniśmy robić swoje, a nie nagle zmieniać swój styl i rzucać się "na hura" lub w ogóle nie realizować swojego planu, bo nagle przegrywamy. Ale też nie wydaje mi się, żeby dzisiaj to było głównym problemem, że ta bramka coś zmieniła. Mam wrażenie nawet, że kiedy wychodziliśmy na drugą połowę z tą jednobramkową stratą, to byliśmy nastawieni bardzo pozytywnie i na agresywną grę w ofensywie, więc myślę, że to nie o to chodziło.
Dla Ciebie jeszcze kolejny minus, bo żółta kartki w meczu ze Zniczem eliminuje Cię z meczu za tydzień w Chorzowie. A to będzie takie wyjątkowe spotkanie na 50 tysięcy widzów.
- Pewnie trochę szkoda, ale czy to jest moment, miejsce, czas na to, żeby analizować z kim jest kolejny mecz? Kiedy jest dobrze wypaść, a kiedy nie? Nie wydaje mi się. Kolejny raz życie nam pokazało, że niezależnie od terminarza, niezależnie od przeciwnika, musimy być gotowi zawsze na sto procent, żeby nie powiedzieć, że na więcej, bo to jest abstrakcja. Sto procent to jest to co powinno nas cechować niezależnie od przeciwnika. Więc czy gramy z Ruchem, czy ze Zniczem, to nie ma absolutnie różnicy. Jestem zły po prostu, że nie będę mógł kolegom pomóc, ale nie jestem zły, że to jest akurat mecz z Ruchem, bo każdy mecz waży tyle samo, a punktów dostajemy za pokonanie każdego przeciwnika trzy, więc musimy je ponownie zacząć zbierać.
AG, Redakcja
Tagi:
Zobacz także:
- « Dawid Szot: - Zaliczyliśmy falstart
- « Rafał Mikulec: - Każdy mecz będzie trudny
- « Filip Baniowski: - Bardzo cieszę się z tego debiutu
- « Jarosław Królewski: - Daleka droga przed nami
- Fotogaleria z meczu: Wisła - Znicz »
- Koszykarze: Wisła - AZS AGH 72-85 »
- Druga sparingowa porażka wiślaczek »
- Oceny po meczu ze Zniczem »
Najczęściej czytane w ostatnim tygodniu:
- « Zwycięstwo w dziesięciu! Wisła - Górnik Łęczna 1-0
- « Podsumowanie 23. kolejki Betclic I Ligi
- « Bez choćby punktu... Miedź - Wisła 2-1
- « Wisła gra z Górnikiem Łęczna! Zapraszamy na relację tekstową live!
- « Mariusz Jop: - Niestety musimy przełknąć gorycz porażki
- « Mariusz Jop: - Cieszę się bardzo, że trzy punkty zostały w Krakowie