Maciej Żurawski: - Muszę podjąć ryzyko

Ważą się dalsze sportowe losy kapitana Wisły, reprezentanta Polski Macieja Żurawskiego. Napastnikiem „Białej Gwiazdy” interesują się zagraniczne kluby: Austria Wiedeń, Celtic Glasgow i Trabzonspor. Jeśli tylko zostanie osiągnięte porozumienie co do wysokości kwoty transferowej, a piłkarz zaakceptuje warunki indywidualnego kontraktu, jego odejście z krakowskiej drużyny stanie się faktem. Wczoraj pojechał z drużyną na rewanżowy półfinałowy mecz PP z Zagłębiem w Lubinie.
Jerzy Sasorski: - Nasza rozmowa nie może się ograniczyć do podsumowania ostatniego sezonu ligowego. To także najlepsza chyba okazja, by dokonać bilansu Pana blisko sześcioletniej gry w Wiśle.
Maciej Żurawski: - Ciągle jeszcze nie wiadomo, gdzie odejdę. Jedno jest natomiast pewne - mój pobyt w Wiśle to był kawał dobrze spędzonego czasu. Osiągnąłem mnóstwo sukcesów, choć zdarzyły się - co w sporcie jest nieuniknione - i porażki. Przeważały jednak sukcesy - indywidualne i drużynowe. Myślę, że niejeden zawodnik chciałby pochwalić się takim dorobkiem.
- Miał Pan jakieś wątpliwości, obawy, gdy pod koniec 1999 roku trafił Pan do Wisły ?
- Byłem młodym piłkarzem, o którym nagle zaczęło się mówić w polskiej lidze. Zostałem wpuszczony na szerokie wody, bo Wisła już wtedy walczyła tylko i wyłącznie o mistrzostwo Polski. Początki były dla mnie trudne, związane ze zmianą miasta, aklimatyzacją w nowym klubie. Trochę czasu upłynęło, zanim spełniłem oczekiwania.
- Grał Pan na wysokim poziomie, wystarczająco skutecznie?
- Chyba tak. Może w pojedynczych meczach było trochę mniej błysku, ale generalnie niemal we wszystkich spotkaniach - także statystycznie rzecz ujmując - grałem bardzo równo.
- Który sezon uważa Pan za najlepszy?
- Ten ostatni jest na pewno udany, bo wreszcie regularnie zdobywam bramki w reprezentacji. Tego mi wcześniej brakowało. W końcu ruszyło i idzie.
- Jakie ma Pan najmilsze wspomnienia z gry w Wiśle?
- Te z okresu, gdy wyeliminowaliśmy Parmę i Schalke, walczyliśmy jak równy z równym z Lazio. W lidze, może mecz z Groclinem, gdy przegrywaliśmy 0-2, a zwyciężyliśmy 3-2.
- Pan zasmakował już gry w finałach mistrzostw świata w 2002 roku, teraz jest olbrzymia szansa, by jeszcze raz dostąpić tego zaszczytu. Występ w tej wspaniałej imprezie jest największą nobilitacją.
- Poprzednie mistrzostwa świata w Korei Południowej, w których uczestniczyłem, nie były dla Polski udane, lecz zdobyte doświadczenia procentują. Mam nadzieję, że wielkiej szansy na wyjazd do Niemiec nie zmarnujemy, tym bardziej, że nasza gra jest lepsza i jesteśmy w stanie w finałach coś osiągnąć.
- Ostatnie miesiące były w Wiśle dość burzliwe. Jak Pan to odbierał?
- To był na pewno dość ciężki okres. Wiele spraw się decydowało.
- Na boisku Pan - jako kapitan - starał się wiosną cementować zespół, podrywać kolegów do walki o punkty, zwycięstwa.
- Zmiana trenera i stylu gry wiązała się ze słabszą postawą drużyny, ale jakoś wygrywaliśmy mecze i obroniliśmy tytuł mistrzowski, ale nie było to łatwe. Skończyło się po naszej myśli, a mamy przecież jeszcze szanse na zdobycie Pucharu Polski i tym samym podwójnej korony. W eliminacji Ligi Mistrzów Wisła rozpocznie występy od trzeciej rundy. W sumie, wszystko się świetnie ułożyło.
- W dużej mierze dzięki Panu.
- Na pewno wniosłem jakiś wkład w te wyniki, ale jest to sukces całej drużyny.
- Dodatkową atrakcją była Pana rywalizacja z Tomaszem Frankowskim o tytuł najlepszego strzelca ekstraklasy. Przy okazij obaj znaleźliście się w doborowym gronie tych, którzy mają na koncie po sto i więcej ligowych trafień w karierze.
- Dla mnie była to drugorzędna sprawa. Nie dążyłem za wszelką cenę do tego, żeby zostać królem strzelców. Mniej więcej zdobywam tyle samo bramek w każdym sezonie. Bardzo miłe było natomiast strzelenie w niedzielę – w spotkaniu z Groclinem Dyskobolią – setnego, a potem jeszcze sto pierwszego gola dla Wisły w ekstraklasie. Postawiłem kropkę nad i, jeśli chodzi o moją grę w tym klubie.
- Pozostanie jakaś nutka żalu?
- Spędziłem w Wiśle mnóstwo miłych chwil – na boisku i w ogóle w Krakowie. Dobrze się tu czuję. Przychodzi jednak taki moment, że trzeba się zastanowić, co robić dalej. Wiedząc, że wkrótce mogę odejść z klubu, starałem się jednak nie odpuszczać – nie grać na zwolnionych obrotach, bez należytego zaangażowania. Chciałem jak nalepiej zakończyć ten niezwykle ważny dla mnie okres piłkarskiej kariery. Nie udało mi się wyjechać pół roku temu, podejmuję więc teraz następną próbę. Chcę się jeszcze sprawdzić w innym zespole, w innej lidze. Posmakować zachodniego chleba. Wiem, że będzie ciężko, wiąże się to z pewnym ryzykiem, ale muszę je podjąć. Wydaje mi się, iż jetem na tyle dobrym zawodnikiem, że powinno mi się udać. Przez lata gry nabrałem doświadczenia i pewności siebie. W jakiś sposób przygotowałem się do wyjazdu. Odbyło się to zgodnie z planem, nie popełniłem chyba żadnego błędu.
- Zagra Pan jeszcze w Lidze Mistrzów?
- Mam taki cel, nie wiem tylko, w jakim zagram klubie. Nie marzę o zdobyciu trofeum, bo byłoby to zbyt piękne. Chciałbym chociaż pokazać się i zainstnieć w Lidze Mistrzów.
Źródło: Dziennik Polski
Piotr
Zobacz także:
- « Bordeaux chce Kosowskiego?
- « Celtic znów będzie oglądał Żurawia
- « Basel i Empoli zainteresowane, ale ofert brak
- « Dzierżawa Wisły?
- Tomasz Frankowski z szacunkiem o Ličce »
- Betis zainteresowany Baszczem? »
- Janusz Basałaj: - Nie muszą mnie lubić! »
- Zagłębie Lubin - Wisła Kraków 3:1. Koniec przygody z PP »
Najczęściej czytane w ostatnim tygodniu:
- « Ranking frekwencji. Wisła i Ruch nie mają sobie równych
- « Remis Wisły w zamkniętym sparingu
- « Mecz o Superpuchar zostanie rozegrany na Stadionie Narodowym
- « Aleksandr Michajłow nie jest już trenerem wiślackich rezerw
- « Mariusz Kutwa i Kacper Duda zagrali w kadrze U-20
- « Mecz sparingowy z Baníkiem zamknięty dla kibiców