Janusz Basałaj: - Nie muszą mnie lubić!

Kto lubi Janusza Basałaja, niech podniesie rękę! ... ... ... Przepraszam, mówiłem - kto lubi Basałaja, niech podniesie rękę! ... ... ... No dobrze, to może inaczej. Kto nie lubi pana Basałaja Janusza, prezesa Wisły?! ... ... ... Aha...
Zapraszamy na wywiad, którego nasz prezes udzielił tygodnikowi "Tylko Piłka"...
Michał Gaweł: - Gratulujemy mistrzostwa Polski. Jak dużą cegiełkę dołożył pan do tego sukcesu?
Janusz Basałaj: - Bóg zapłać za gratulacje. Najłatwiej być prezesem megalomanem. Nie chcę mówić o swojej cegiełce. Najważniejsze, że zdobyliśmy mistrzostwo i nie roztrwoniliśmy dorobku poprzedniej ekipy - zarządu oraz sztabu szkoleniowego z trenerem Henrykiem Kasperczakiem. Gdybyśmy nawalili na całej linii, wówczas 8-punktowa przewaga zostałaby stracona. Wtedy przyszedłbym do Bogusława Cupiała i podziękował za współpracę. Udało się też przejść burzę transformacji w klubie. Wbrew szumowi medialnemu nie nastąpiła wyprzedaż Wisły. Co więcej, zmiany których dokonaliśmy - kupno Sobolewskiego i Błaszczykowskiego - okazały się dobrym posunięciem. Oczywiście, ciężko zastąpić takiego gracza, jakim był Szymkowiak, ale to już zupełnie inna para kaloszy. W pracy klubu najważniejsza jest, stabilizacja. Nie chcę wymieniać ile to zrobiliśmy po moim przyjściu do Wisły. Kluczowe jest to, że podtrzymaliśmy ją na fali wznoszącej.
Może sukces przyszedł za łatwo i dlatego nie jest doceniany?
- Tytuł nie został doceniony, jednak w perspektywie czasu nikt nie będzie pamiętał okoliczności, w jakich Wisła sięgnęła po mistrzostwo. Publiczność w Krakowie w ciągu ostatnich lat była trochę rozpieszczona sukcesami i - nie ukrywam - ładnym stylem gry. Łatwo wybaczono porażki w europejskich pucharach, co nie do końca zgadzało się z koncepcją właściciela. On z wielu względów (sportowych, medialnych, finansowych) pragnął triumfów również na starym kontynencie.
Za panem pół roku prezesury, co w tym czasie zrobił pan dla Wisły?
- Trzeba podkreślić, że prócz zmian w zarządzie zmienił się u nas styl sprawowania pracy. Poprzednik (Tadeusz Czerwiński - przyp. red.) bardzo współpracował z kibicami, podkreślał że ich kocha, czasem wręcz kokietował. To samo dotyczyło kontaktów z dziennikarzami. Ja jestem człowiekiem innego typu. Nie, żebym się zamykał w gabinecie i nic nie robił. Staram się być skuteczny. Negocjowanie z selekcjonerem czy prezesem związku w sprawie powołań na mecze towarzyskie, zabieganie o sponsorów, podejmowanie decyzji kadrowych, czy codzienne podpisywanie papierów to może mało efektowna praca, tym niemniej należy podkreślić, że idolami są piłkarze, czasem trenerzy. Jeśli prezes chce być uwielbiany, to coś tu jest nie tak. Kiedyś powiedziałem ryzykowne zdanie, że nie zależy mi na tym, by kibice mnie kochali i teraz mam za swoje. Prezes jest pracownikiem klubu, który był, jest, a kiedyś go nie będzie i mało kto będzie o nim pamiętał. Wisła ma 100 lat i najważniejsze, żeby jej wielkości nie popsuć. Kibice najchętniej chcieliby, żeby prezesem był ich pupil, na przykład Frankowski. Tak się na razie niestety nie da.
Wisła zmieniła swoją politykę. Postawiono na skauting, a nie na sprowadzanie gwiazd.
- Wyciągnięto wnioski. Półtora roku temu był prawdziwy zaciąg zawodników - sprowadzono między innymi Majdana, Mijailovicia, Kłosa.
To były trafione transfery, ale czy pomogły drużynie w awansie do Ligi Mistrzów?
- Nie. Najlepsi polscy piłkarze, jacy niewątpliwie tworzą trzon naszej kadry, to za mało. Przy naszym budżecie rzucanie się z szablą na Ligę Mistrzów byłoby szalenie ryzykowne. Trzeba szukać innego sposobu. Po pierwsze, nasze gwiazdy nie gwarantują sukcesu, bo nie dorównują w żadnym razie nie tylko tym z Realu czy Barcelony. Po drugie, trzeba szukać innego sposobu prowadzenia zespołu. Zmienić styl gry, piłkarzy zmusić, by w meczach z wielkimi europejskiej piłki walczyli twardo i konsekwentnie. Wisła gromiąca rywali w lidze z europejskimi przeciwnikami zderzała się jak z lokomotywą. Brakowało determinacji i konsekwencji taktycznej. Dlatego wcześnie odpadaliśmy z międzynarodowych rozgrywek.
Czy słynący z "lekkiej ręki" trener Lička jest w stanie ową determinację w zawodnikach wyzwolić?
- Na pewno nie jest to kat pokroju Huberta Wagnera czy znanego "motywatora" Janusza Wójcika. Każdy trener ma jednak swój sposób pracy. Jeden jest tak zwanym poganiaczem mułów, drugi starszym bratem, trzeci, jak Kasperczak, dobrym wujem czy też papą... Nie zapominajmy przy tym, że sztab szkoleniowy to nie tylko trener. Teraz dojdzie do Lički Bohumil Páník, reagujący na sytuacje boiskowe bardziej żywo, twardo egzekwujący od piłkarzy ich obowiązki. Może będzie stanowił tzw. "drugą nogę" naszego obecnego trenera.
Tak czy owak ani Lička, ani Páník nie mają na swoim koncie wielkich sukcesów. Lička jako asystent Dušana Uhrina zdobył co prawda srebrny medal Euro 1996, ale później nie awansował z czeską młodzieżówką do finałów mistrzostw Europy.
- Ale odkrył Milana Baroša i Marka Jankulovskiego, ma w swoim kraju doskonałą opinię. Nie chcę się licytować, lecz Kasperczak podczas mistrzostw świata we Francji jako selekcjoner Tunezji wyleciał po dwóch meczach, a to już historyczny wynik.
Nie zapomniano w klubie o sukcesach Kasperczaka w meczach z Parmą i Schalke?
- Powiedzmy wprost - jeśli ogrywamy Parmę czy Schalke i remisujemy z Lazio, to nie możemy przegrać z Dinamo Tbilisi. Po drugie, najlepsi piłkarze w Polsce nie wystarczą. Może nie trzeba grać ładnie, ale trochę bardziej zachowawczo, kombinować. To kibicom się nie musi podobać, ale taką cenę musimy zapłacić za ewentualne powodzenie w pucharach. Poza tym powinniśmy mieć szerszą kadrę, Wisła co trzy dni gra słabiej. Jestem przekonany, że Wisła będzie jeszcze grała i efektywnie, i efektownie.
Może pan zapewnić, że trener Lička poprowadzi latem Wisłę?
- Trener Lička na pewno nie przyjechał do nas na wczasy. Zostanie jednak rozliczony najwcześniej we wrześniu. Cele są jasne - albo awans do Ligi Mistrzów, albo faza grupowa Pucharu UEFA.
Podczas meczu z Górnikiem Zabrze tysiące osób wyzywało pana. Nie zrobiło to na panu żadnego wrażenia?
- Najpierw byłem w szoku, później wisielczo się śmiałem, że moje nazwisko fajnie się rymuje ("Basałaj spierdalaj"). Na końcu się wściekłem, że w momencie, gdy sięgamy po mistrzostwo, załatwia się porachunki ze mną czy z Ličką. Mam żal do kibiców, że nie fetowali mistrzostwa. Mógłbym ostatecznie zrozumieć ich wulgaryzmy, gdyby zrobili to w innym momencie, ale przy wygrywaniu ligi? To prawdziwy rekord Guinnessa, z którego jakoś wcale się nie cieszę. Zresztą, to jest gra przypadków. Gdyby Frankowski strzelił na dwa, trzy zero - nie ma tematu. Poza tym, co kibicom przeszkadza Lička czy Basałaj? Zaraz przecież ich może nie być. Wisła jest wielka, jedni przychodzą, drudzy odchodzą i fani szybko o mnie zapomną.
Prezes Cupiał płakał...
- Ja się trzymałem - byłem w szoku, ale jestem twardym facetem. Mimo to dla pana Cupiała świat się skończył. Chcieliśmy mu dać z bratem mistrzowski szalik i cygaro, choć na co dzień nie pali, jednak on bardzo przeżywał tę przykrą atmosferę na stadionie. Płakał i mówił: "Jak oni mogli"!
Skąd się bierze nienawiść kibiców wobec pańskiej osoby?
- Nie wiem, nie nazwałbym tego zresztą nienawiścią. Nie mam do siebie pretensji - nie zmarnowałem z dorobku Wisły niczego. Nigdy nie miałem złudzeń, że mnie kochają, bo nigdy o to nie zabiegałem. Nie wpuszczałem kibiców za darmo na trybuny, nie mówiłem, że ich kocham, nie całowałem. Nie robiłem z siebie pajaca i nie będę tego robił. Trzeba trzeźwo pomyśleć, czy lepiej być uwielbianym przez kibiców, czy uniknąć takich wpadek, jak z Dinamem Tbilisi.
Jak pan skomentuje słowa byłego prezesa Wisły Tadeusza Czerwińskiego, że jest człowiekiem znikąd?
- Jak na byłego dyplomatę wydał oświadczenie bardzo nieeleganckie. Nie chcę polemiki z panem Czerwińskim. Jestem prezesem Wisły i muszę dbać o powagę klubu.
Kibice postrzegają Czerwińskiego jako człowieka, który załatwił stadion.
- To nie on załatwił stadion. Stadion załatwiali m.in. prezydent miasta, wojewoda, mecenas Hubert Praski i Bogusław Cupiał. Czerwiński potrafił to wykorzystać i dobrze się stało, że trybuny rosną w wielkim tempie.
Jak przebiegał proces transformacji z dziennikarza w prezesa Wisły?
- Nie da się tego zamknąć w schematach. Aleksander Kwaśniewski też kiedyś był dziennikarzem, a został prezydentem Polski. Nie kończyłem żadnej szkoły prezesów. Byłem szefem działu piłkarskiego w "Przeglądzie Sportowym", dyrektorem sportu w Canal Plus, szefem sportu w TVP. Oto skąd się wziąłem w polskiej piłce. Od lat jestem bliskim znajomym pana Cupiała. Jego propozycja była nieoczekiwana, nie starałem się o to stanowisko. Wiedziałem, że prezesowanie Wiśle to ciężki kawałek chleba. Przez 4 lata prezesem był mój brat. Jeśli ktoś do niego ma pretensje, to chyba tylko o to, że Wisła w tym czasie miała największe sukcesy. Mówi się, że to wszystko zasługa pana Cupiała. Zgoda! Trzeba docenić jednak ludzi, którzy mu pomagali.
Nie żałuje pan, że odszedł od dziennikarstwa. Jako twórca świetnej redakcji sportowej Canal+ był pan niezwykle szanowany.
- Są różne wyzwania w życiu, jednym człowiek podoła, drugim nie. Trzeba je podejmować. W Canal+ stworzyłem świetną redakcję sportową. Na pewno więc nie jestem człowiekiem znikąd.
Ile prawdy jest w tym, że rozwiązana zostanie umowa z mecenasem Hubertem Praskim?
- A na Rynku Głównym wyląduje UFO...
Mówi się, że także pan może zostać wkrótce zastąpiony.
- Kraków to piękne miasto, ale pełne plotek. Najpierw mnie zwalniają media, później kibice, a ja tak naprawdę czekam na decyzję Rady Nadzorczej i właściciela klubu. Kibice powinni zadać sobie pytanie: Dlaczego pan Cupiał mnie zatrudnia? Lubi mnie? Nie! To jest twardy biznesmen, który mi ufa i wie, że jestem uczciwy. Jeden mój błąd i konsekwencje zostaną wyciągnięte. Nie ma sentymentów.
Źródło: Tylko Piłka, sport.wp.pl
Piotr
Zobacz także:
- « Betis zainteresowany Baszczem?
- « Tomasz Frankowski z szacunkiem o Ličce
- « Maciej Żurawski: - Muszę podjąć ryzyko
- « Bordeaux chce Kosowskiego?
- Zagłębie Lubin - Wisła Kraków 3:1. Koniec przygody z PP »
- Po meczu Zagłębie - Wisła, mówią trenerzy »
- Najnowsze publikacje Wislaportal.pl »
- Kiepski jubileusz Marcina Baszczyńskiego »
Najczęściej czytane w ostatnim tygodniu:
- « Raport medyczny: Ángel Rodado
- « Skromna wygrana z beniaminkiem. Wisła - Kotwica 2-1
- « Sytuacja kadrowa Wisły przed meczem z Kotwicą
- « Wisła gra z Kotwicą Kołobrzeg! Zapraszamy na relację tekstową live!
- « Mariusz Jop przed meczem z Kotwicą: - Wierzę w to, że będziemy stwarzać sytuacje i zdobywać bramki
- « Jarosław Królewski: - Kibice potrafią wspierać tę drużynę